Strona główna

Analiza i interpretacja wiersza W.B. Yeatsa była pierwszą pracą filologiczną, napisaną przeze mnie w ramach zaliczenia z Teorii Dzieła Literackiego – przedmiotu prowadzonego przez moje guru z dziedziny literatury i poetyki, doktor Katarzynę Mokry. Mimo naiwnego przekonania, iż w takiej tematyce czuję się jak ryba w wodzie i na pewno świetnie sobie poradzę, proces tworzenia pochłonął sporo wysiłku i czasu potrzebnego na grzebanie w źródłach, a i tak nie byłam całkowicie pewna końcowego efektu. Na szczęście trud naprawdę się opłacił, zaowocował słowami uznania i upragnioną oceną. Do dziś jest to moja ukochana, choć nie jedyna praca tego rodzaju.


Odległa, najtajniejsza, nieskalana Różo,
Spowij mnie w tej godzinie, której inne służą,
Tam, gdzie ci, co w Najświętszym Grobie Cię szukali
Lub w loszku z winem, teraz, gdy zgiełk pożegnali
I zamęt snów przed klęską; pod osłoną powiek
Bladych śnią o tym tylko, co nazywa człowiek
Pięknem. Niech twe listowie ogromne omota
Brody pradawne, hełmy z rubinu i złota
Koronowanych Magów i króla owego,
Który Dłonie Przybite do Krzyża dawnego
Ujrzał w dymie Druidów, zbudzone z przeszłości
I patrzył, póki wreszcie nie skonał z wściekłości;
I tego, który spotkał Fand, w rosie idącą
Rozpłomienionej, szarym brzegiem nadchodzącą,
Nad którym żadne wiatry nigdy nie powiały:
Emerę za jej całus oddał, i świat cały;
I tego, który bogów swych pozbawił mocy
I zasiadłszy do stołu, przez sto dni i nocy,
Póki setny świt krwawy nie powstał, ucztował
I opłakując groby zmarłych swych żałował,
I króla, który dumnie koronę odrzucił
Wraz z troskami: ku bardom i błaznom się zwrócił,
By z włóczęgami leśne przemierzać ostępy;
I tego, który sprzedał ziemię, dom i sprzęty,
By niezliczone lądy i wyspy latami
Przeszukiwać, aż wreszcie ze śmiechem i łzami
Spotkał niewiastę piękną tak, że pośród nocy
Ludzie zboże młócili w blasku jej warkoczy.
Ja także oczekuję, że w jednej godzinie
Nienawiść twa i miłość jak burza nadpłynie.
Kiedyż wiatr porwie gwiazdy, co w niebie zawisły,
By skonały jak iskry, co z kuźni wyprysły?
Czy nadchodzi godzina twa, czy przyjdziesz burzą,
Odległa, najtajniejsza, nieskalana Różo?*

(* tłum. Maciej Słomczyński)


udząca się po latach niewoli świadomość tożsamości narodowej Irlandczyków, zaowocowała ruchem Renesansu Celtyckiego, w którego duchu tworzyło wielu arystów miejscowego fin de siècle’u. Ich artystyczna działalność była odpowiedzią na powszechną anglicyzację kraju, a zarazem kontunuacją założeń głównego prądu myślowego w Europie – naturalizmu i wzorców Mallarmé’a, Verlaine’a czy Villeirsa de l’Isle-Adama. Ponieważ jednak populacja obeznana z językiem irlandzkim ulegała systematycznemu zawężeniu, ażeby dotrzeć do szerokiego odbiorcy, inspiratorzy nowego nurtu zmuszeni byli przekładać swoje dzieła na angielski – mowę odwiecznego wroga. Literatura irlandzka musiała zatem w inny sposób podkreślić swoją niepowtarzalność i narodowe aspiracje, sięgając do źródeł tradycyjnych, ustnej poezji filidów i szeroko rozumianej mitologii.

Wśród prekursorów Celtyckiego Odrodzenia szczególnie wyróżniał się młody romantyk ze Sligo, William Butler Yeats, syn znakomitego postimpresjonisty Johna Butlera Yeatsa, od dawna rozkochany w rodzimym folklorze, dotychczas utożsamiający się z twórczością Mallarmé’a i Verlaine’a, którego poznał osobiście.

W dobie całkowitego przewartościowania idei, Yeats po raz pierwszy zetknął się ze środowiskiem spirytystów i wyrastającymi jak grzyby po deszczu sektami okultystycznymi, sam był przez pewien czas związany z założonym przez emigrantkę z Rosji, słynną Madame Blavatsky, Towarzystwem Teozoficznym, które po rozczarowaniu naiwnością seansów i tanim kuglarstwem wkrótce porzucił na rzecz Zakonu Złotego Świtu, powstałego z intencji byłego wolnomularza i jasnowidza MacGregora Mathersa. W przeciwieństwie do Teozofów, Zakon czerpał ze średniowiecznej doktryny Bractwa Różokrzyża i żydowskiej kabały, lecz jego działalności towarzyszyła stale atmosfera skandalu. Seksualne ekscesy grupy, zażywanie absyntu, opium i innych halucynogenów, należały do codzienności.

Dla Yeatsa, neofity spirytyzmu, studium magiczne było czymś więcej niż próbą dopasowania się do ówczesnej mody, udział w ceremoniach Zakonu zaspokajał jego duchowe potrzeby, a także ściśle wiązał się z umiłowaniem celtyckiej kultury, jej wierzeń i legend, tak bliskich nowej ideologii. Wszyscy ludzie, a z pewnością wszyscy ludzie obdarzeni wyobraźnią, muszą zawsze czarować, olśniewać, łudzić... Czyż nie zdaje się, że poezja i muzyka powstały z dźwięków, jakie wydawali czarodzieje, by pomóc wyobraźni, czarować, zaklinać, rzucać uroki na siebie samych i na innych? – pisał Yeats w eseju pt. Magia. Twórczo bazował na romantycznym wizjonerstwie Williama Blake’a, francuskim symbolizmie i prerafaelickiej mistyce, studiował platonizm i neoplatonizm, zaznajamiał się z poglądami Swedenborga i Boehme’a, nie kryjąc przy tym wrodzonego sceptycyzmu, ironii, a nawet szyderstwa. W magicznych obrzędach poszukiwał wewnętrznej doskonałości, pragnął zgłębić sprawy niedostępne dla zwykłych śmiertelników, osiągnąć wyższy stopień wtajemniczenia i poznać złożoność świata, który nie składa się tylko ze sfery ziemskiej, materialnej, ale również transcendentalnej, duchowej, wierzył przy tym głęboko w nieodzowną rolę magii w życiu jednostki i narodu.

Entuzjazm Yeatsa zaowocował projektem Bractwa Tajemnic Celtyckich, którego celem miało być wskrzeszenie i kultywowanie pogańskich obrzędów, i opracowaniem osobnej filozofii ezoterycznej, bazującej na starych celtyckich wierzeniach oraz elementach wczesnego chrześcijaństwa, doktrynie Templariuszy, itd. Bractwo Yeatsa, do którego przynależeli m.in. George Russell, Oscar Wilde, John Millington Synge, Lady Izabela Augusta Gregory i spore grono początkujących literatów, nie sprostał niestety rosnącej w siłę konkurencji: Iluminatom, wolnomularzom, masonerii, ani oferowanym przez nich prymitywnym rozrywkom i z czasem uległ samorozwiązaniu. Na szczęście wpływ, jaki wywarła na Yeatsie jego spirytystyczna działalność, nie pozostał bez echa i odcisnął wyraźny ślad na twórczości poety.


óżę tajemną (The Secret Rose) – kompilację opowiadań opartych na ludowych przekazach – otwiera wierszowana inwokacja Do Róży Tajemnej. Oba utwory spaja umieszczony w centrum uwagi motyw róży, interpretowany przez Zakon Złotego Świtu i filozofię Różokrzyżowców jako symbol miłości, która wyrasta z krzyża cierpienia, niezniszczalności, wtajemniczenia, dualizmu śmierci i zmartwychwstania oraz światła i ciemności. Nie bez kozery Dante umieścił kwiat Róży Mistycznej w niebiańskim ogrodzie jako ucieleśnienie misterium, którego częścią jest Beatrycze.

Symbolika róży jest wielce zróżnicowana w swej materii, jednak zawsze nierozerwalnie wiąże się ją z tajemnicą, zaczynając od Biblii, a kończąc na alchemicznych traktatach Paracelsusa i Doktora Dee. Różą Saronu nazywa siebie Oblubienica z Pieśni nad Pieśniami Salomona. Pięciopłatkowy kwiat dzikiej róży miał wyobrażać pięć żywiołów wszechświata (ziemię, wodę, ogień, powietrze i eter), mistyczną mandalę, cykliczność następujących po sobie epok, wreszcie pięcioramienną gwiazdę – pentagram – emblemat czarnoksięstwa, będący myślą przewodnią Bractwa Różokrzyża, zaś łacińskie sub rosa – „pod różą”, bardzo długo funkcjonowało u Rzymian jako czytelny synonim dyskrecji.

U Yeatsa Róża jest symbolem doniosłym, choć obarczonym wieloma znaczeniami, nie zawsze jasnym dla czytelnika, zawiera w sobie różne płaszczyzny: nieśmiertelne piękno, transcendentalną miłość, wewnętrzną harmonię oraz potrzebę wzniesienia się ponad pospolitość ludzkiej egzystencji. Owo specyficzne postrzeganie rzeczywistości było praktykowane przez członków Zakonu Złotego Świtu, dla których kolejne etapy wtajemniczenia oznaczały pogłębienie dystansu do spraw doczesnych, odseparowanie od potrzeb ciała i całkowite podporządkowanie kwestii ducha. Zgodnie z różokrzyżową tradycją, symboliczna śmierć otwiera bramę duchowej odnowy, po której człowiek odradza się jako zupełnie nowa istota z wysoce rozwiniętym boskim pierwiastkiem. Nic tedy dziwnego, że motto do tomiku Róży Tajemnej: Co do życia, nasi słudzy uczynią to za nas, Yeats zaczerpnął z dramatu Villeirsa de l’Isle-Adama Axel, w którym dwóch Różokrzyżowców, po szeregu cielesnych i duchowych wyrzeczeń, odbiera sobie życie, by w ten sposób osiągnąć upragnioną nieskończoność.

Odległa, najtajniejsza, nieskalana Różo,
Spowij mnie w tej godzinie, której inne służą

pisze Yeats w dwóch pierwszych wersach swej inwokacji-modlitwy. Apostrofa wyraża nadzieję na przemianę, mistyczną transformację, której podmiot doświadcza w trakcie ceremonii Zakonu. Dalej czytamy o odwiecznym dążeniu przez człowieka do doskonałości, z którym to wyzwaniem każdy radzi sobie po swojemu: religijni pątnicy pielgrzymują do Grobu Chrystusa, zaś prostaczkowie i ludzie zagubieni szukają odpowiedzi na nękające ich pytania na dnie pucharu. Wiele z tych prób spełza na niczym, ponieważ nie sposób uchwycić czegoś, co nie jest materialne. Przypomina to nieco średniowieczną ideę poszukiwania Świętego Graala, który objawia się nielicznym i to na krótką chwilę, lecz często człowiek nie jest jeszcze gotowy na wtajemniczenie i szansa umyka.

I zamęt snów przed klęską; pod osłoną powiek
Bladych śnią o tym tylko, co nazywa człowiek
Pięknem (...)

Do głosu dochodzi wpisane w ludzką naturę pragnienie piękna. Zamęt snów (peryfraza); powiek bladych (epitet); śnią o tym tylko (szyk przestawny).

Niech twe listowie ogromne omota
Brody pradawne, hełmy z rubinu i złota

Znowu uroczysta apostrofa do Róży. Poeta pragnie otworzyć drzwi do przeszłości, skąd czerpie inspirację dla swoich sztuk. Niech twe listowie ogromne omota – paralela, wyrażająca prośbę o odsłonięcie pradawnych tajemnic oraz mądrości, którą być może uosabia w wierszu broda – atrybut dojrzałości życiowej. Hełmy z rubinu z złota jednoznacznie odwołują się do zainteresowań Yeatsa kulturą Średniowiecza.

Koronowanych Magów i króla owego,
Który Dłonie Przybite do Krzyża dawnego
Ujrzał w dymie Druidów, zbudzone z przeszłości
I patrzył, póki wreszcie nie skonał z wściekłości

Podmiot liryczny sięga do najstarszych legend, wskrzeszając pogańskiego króla, Léoghaire’a, który długo opierał się głoszonej przez św. Patryka, apostoła Irlandii, ewangelii Jedynego Boga. Chociaż nowa wiara zrzeszała coraz większą liczbę jego poddanych, Léoghaire nie godził się ochrzcić wyspy, póki święty nie udowodni przewagi obcego Boga nad bóstwami celtyckimi i obmyślał ze swymi Druidami coraz to nowe próby, z których duchowny za każdym razem wychodził zwycięsko. Zrozumiawszy swoją i swoich kapłanów bezsiłę wobec takiej potęgi, zatwardziały Léoghaire ustępuje, ale nie mogąc znieść hańby, popełnia samobójstwo.

I tego, który spotkał Fand w rosie idącą
Rozpłomienionej, szarym brzegiem nadchodzącą (...)

Kolejne nawiązanie do mitologii. W irlandzkiej sadze Łoże Boleści CúChulainna i jedyny powód zazdrości Emer Fand jest żoną boga mórz, Manannána Mac Lira, która zapałała miłością do najsłynniejszego bohatera Ulsteru, nie bacząc na to, że oboje nie są wolni. Kiedy do CúChulainna doszły słuchy, że Manannán porzucił żonę, a jej ojciec gotów jest oddać ją herosowi w zamian za pomoc w wojnie, bez wahania spełnił wszystkie warunki i pozyskał Fand. Wtedy jednak Emer, małżonka CúChulainna, dotąd nigdy nie odczuwająca z jego powodu zazdrości, wpadła w szał i na tym tle doszło między rywalkami do potężnej awantury. Żadna z nich nie chciała usunąć się w cień i pewnie w końcu obie uciekłyby się do rękoczynów, gdyby nie nagły powrót stęsknionego Manannána, który nie potrafił zapomnieć o żonie. Ostatecznie Fand wraca do męża, a heros przypłaca rozstanie z kochanką napadem szaleństwa; dopiero Druidzi uleczają serce jego i Emer napojem zapomnienia, a bóg morza wiesza między Fand a CúChulainnem zasłonę, by już więcej się nie spotkali.

Rozpłomieniona rosa – metaforyczne przekształcenie przeciwstawnych znaczeń (oksymoron). Szary brzeg (epitet).

(...) I tego, który bogów swych pozbawił mocy
I zasiadłszy do stołu, przez sto dni i nocy,
Póki setny świt krwawy nie powstał, ucztował,
I opłakując groby zmarłych swych żałował

W powyższych czterech wersach mamy do czynienia z niejasną przesłanką, najwyraźniej również odnoszącą się do jakiejś legendy, ale niezwykle trudną do zidentyfikowania. Krwawy świt (antyteza).

(...) I króla, który dumnie koronę odrzucił
Wraz z troskami: ku bardom i błaznom się zwrócił,
By z włóczęgami leśne przemierzać ostępy;

Średniowieczni truwerzy i wędrowni rybałci, opierający swą twórczość na starych celtyckich i anglosaskich legendach, często wspominają pradawnych władców, którzy pod wpływem nagłego olśnienia zrzucają bogate szaty i wybierają tułaczkę po świecie, aby wśród prostoty i nędzy odnaleźć sens istnienia, lub zostają grajkami i czerpią radość ze śpiewania ludziom o dawnych czasach. Motyw króla-tułacza trwale zakorzenił się w literaturze Średniowiecza, przenikając nawet do popularnych w tamtym okresie pieśni amour courtois jako drugoplanowa postać rycerskiego romansu, żeby daleko nie szukać: Król Rybak z Percevala Chrétiena de Troyes czy pomniejszych dziełek Spensera, Marie de France, Wolframa von Eschenbach, itp.

Yeats celowo sięga do dworskiej poezji, mając świadomość rodzimego celtyckiego rodowodu postaci, a dalej wyjaśnia sens wyrzeczenia się doczesnych dóbr i swoisty quest (ang. podróż heroiczna), który każdy z nas odbywa dzień po dniu. Oto człowiek, który wiele lat poszukiwał bliżej niesprecyzowanego celu, wreszcie znajduje swojego „Graala”:

(...) niewiastę piękną tak, że pośród nocy
Ludzie zboże młócili w blasku jej warkoczy.

Niewykluczone, że w słowach tych poeta zawarł pewien wątek osobisty; biografowie Yeatsa nie mogą przecenić dobroczynnego wpływu, jaki wywarła nań trwająca niemal przez całe jego życie miłość do Maud Gonne. Złotowłosa Maud była natchnieniem samotnika Willa, a on sam wielokrotnie podkreślał, że dopiero u jej boku znalazł to, czego tyle lat bezowocnie poszukiwał w swoich studiach nad magią.

Zboże młócili (animizacja); blask jej warkoczy (epitet).

W czwartym wersie od końca, podmiot liryczny zwierza się ze swej chęci doświadczenia potęgi Róży – adresata modlitwy, oczekuje fali uczuć, miłości i nienawiści, które ona uosabia. Porywające, retoryczne:

Kiedyż wiatr porwie gwiazdy, co w niebie zawisły,
By skonały jak iskry, co z kuźni wyprysły?

kipi tęsknotą za impresyjnym doświadczaniem świata, pietyzmem dla jego cudowności, aczkolwiek wyczuwalny jest pewien respekt poety wobec naturalnych praw, rządzących universum. Powyższy fragment cechuje intensywny paralelizm: (...) wiatr porwie gwiazdy, co w niebie zawisły; (...) by skonały jak iskry. Dynamizacja zjawisk przyrody.

Zamykające wiersz, retoryczne pytanie:

Czy nadchodzi godzina twa, czy przyjdziesz burzą,
Odległa, najtajniejsza, nieskalana Różo?

jest czytelnym odniesieniem do spraw bardziej przyziemnych, ale nie mniej ważnych, zwłaszcza do sprawy niepodległości Irlandii. Tak, bo obok swej artystycznej działalności, Yeats czynnie wspierał irlandzki ruch wyzwolenia, piórem zagrzewając rodaków do zrzucenia angielskiego jarzma i nawołując do deanglicyzacji kraju, który winien odzyskać swą narodową tożsamość. W zbiorku opowiadań o Hanrahanie Rudym pojawia się pieśń o Cathleen, córce Houlihana, będącej personifikacją Irlandii, postacią alegoryczną, jak później Molly Malone. Płomienny wyraz jej oczu wznieca w sercach Irlandczyków potrzebę walki o ukochaną Ojczyznę. Skrupulatna, angielska cenzura przeoczyła sprytnie zaszyfrowaną patriotyczną treść utworu, biorąc ją za jeszcze jedno ludowe podanie. I chociaż nowo utworzone, niepodległe państwo irlandzkie dalece odbiegało od wyobrażeń Yeatsa, to wracał on w swych dziełach wielokrotnie do marzeń o utopijnej Irlandii (The Land of Heart’s Desire – Upragniona Kraina, Countess Cathleen – Księżniczka Kasia, itp.).

Zastosowane w końcowej części utworu powtórzenie (odległa, najtajniejsza, nieskalana Różo) podkreśla znaczenie, nadane inwokacji przez samego autora.

Wiersz nie posiada podziału na strofy, ma stałą rytmikę, rymuje się.


niemal każdym opowiadaniu, wchodzącym w skład Róży Tajemnej, powraca motyw śmierci jako wspominanej już wcześniej transformacji, swoistego portalu pomiędzy bytami. Sędziwy rycerz, były uczestnik wyprawy krzyżowej, wita jej nadejście z radością; zgon przemienionego w czaplę Druida oznacza zakończenie kilkusetletniej kary, wreszcie śmierć pozwala rozdzielonym kochankom – Unie i Costellowi – połączyć się pod postacią wyrastających z ich grobów drzew.

Jednak dopiero końcowe opowiadanie, tytułowa Rosa Alchemica, udziela odpowiedzi na większość pytań, jakie zadaje sobie czytelnik po najeżonej znaczeniami lekturze inwokacji. Jest to wzorcowy przykład literatury ezoterycznej, przeznaczony dla wąskiego grona odbiorców, które Yeats nazywa duchową arystokracją, próba zdystansowania się poety do jego fascynacji mistyką, a zarazem forma zwięzłej autobiografii. Nie mogę nie uważać symboli za największą potęgę – pisał – bez względu na to, czy używane są świadomie przez mistrzów magii, czy też półnieświadomie przez ich spadkobierców: poetę, muzyka, artystę...

Powraca pytanie: czym wobec tego jest Wieczna Róża Piękna i Pokoju? Niezgłębionym misterium, kamieniem filozoficznym alchemików, Świętym Graalem rycerzy sans peur et sans reproche, Beatrycze Dantego, Białą Boginią Gravesa i złotą gałązką jemioły Frazera.

Nie ma nieba ni ziemi, otchłani ni piekła.
Jest tylko Beatrycze. I właśnie jej nie ma.

[Jan Lechoń]


Róża to kobieta. The rest is silence... o, o, o...