Strona główna

Znowu śniłaś mi się z posągiem Perkuna u stóp.
W świętych gajach światło polerowało kości,
wiatr podsycał owocowanie głogów.
A szedł we mnie ból przez kipiący pejzaż.
Od rzek szły zwierciadła
i w strzępach powietrza dogorywały twe włosy,
na których przysiadły me dłonie
nawykłe do pogańskich modlitw.

W wietrze zamieszkał jeszcze ogień.
Chlustały w sitowiu nawoływania nietoperzy
i osmolony pień drzewa wrastał w ziemię,
którą zamykał horyzont.
A z kołującej strefy nadciągała noc:
święty dąb żarzy się od twoich stóp,
które przez mój sen przeszły,
i nawet nie zamiętałem,
gdzie odszedł Perkun.1

(1969)


dobie zataczającej coraz szersze kręgi kultury New Age obserwujemy popularny trend zachęcający ludzi do powrotu do korzeni, a trend ten przenika stopniowo wszystkie sfery naszego życia, także tę artystyczną, i doskonale zapełnia lukę wywołaną upadkiem doczesnych wartości, rozczarowaniami na tle religijnym, a także głodem, którego współczesne religie, w tym katolicka, nie potrafią już zaspokoić. Nasycenia tego głodu oraz odpowiedzi na pytania natury egzystencjonalnej młodsze pokolenie poszukuje głównie w kulturze wschodniej, niespotykane dotąd grupki hinduistów i buddystów, pomału, acz systematycznie, przestają być niewiele znaczącą mniejszością wyznaniową. Wielu jednak sięga jeszcze głębiej, tworząc enklawę określaną terminem (chybionym zresztą) „neopoganie”, zrzeszającą ludzi, którzy „starego” Boga chrześcijańskiego zastąpili bóstwami Celtów, Wikingów i - co w tym kontekście najbardziej istotne – Słowian, a więc idolami, które niejako czciliśmy sami, zanim misje chrześcijańskie wycięły nasze święte dąbrowy i zakazały dawnych obrzędów. Z logicznego punktu widzenia jest to nasza rdzenna religia, nasza najgłębiej ukryta tożsamość etniczna, pogrzebana, lecz nie wytrzebiona. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, iż podobna tendencja ukształtowała się ponad pół wieku temu, i to nie na Zachodzie, skąd drogą morską przywędrowała na Stary Kontynent, lecz tu, w Polsce.

Erwin Kruk, słabo znany młodszemu gronu czytelników, obrał drogę neopogaństwa na długo przed ukształtowaniem się omawianego nurtu. Poeta, prozaik i publicysta lwią część swej twórczości poświęcił tematom słowiańskiej przeszłości Polaków, a dokładniej rzecz ujmując Mazurów, do których sam siebie zalicza. Z żalem opisuje rozluźniające się więzi „plemienne” rodaków i brak poszanowania dla heroicznej przeszłości (w tej krainie, gdzie historia zaparła się swych synów i krwi2), zachwyca się pięknem mazurskiej przyrody, korzystając przy tym z prawa do przekazywania własnych przemyśleń filozoficznych i słowiańskich fascynacji:

Ze starych ksiąg, z zasłyszanych legend,
z mojej ciemności, która wciąga mnie w głąb
ku cieniom chłodnego światła,
z mojej przekory, wiary
dawnych astrologów
buduję
moją mityczną ojczyznę.3

W strofach swych wierszy Kruk wskrzesza dawne bóstwa z popiołów zapomnienia, towarzyszy mu jednak smutna świadomość, iż są to tylko cienie przeszłości, którym jednostka nie zdoła wrócić należnego splendoru, gdyż święte gaje spłonęły lub zostały wykarczowane, posągi, obalone, zżarł nieubłagany czas, zaś ludzie odwrócili się od swej pierwotnej religii z pogardą, od setek lat podtrzymywaną przez Ecclesia Catholica. W równie chrześcijańskim kraju, co nasz, młodość Kruka, w szczególności zaś swoboda wyznaniowa, musiały stale napotykać na zrozumiałe ograniczenia, choć nazywanie poety „neopoganinem, z takich czy innych względów, w tych okolicznościach byłoby poważnym nadużyciem. Sam określił siebie następująco:

Jest we mnie stare żelastwo, chrzęst zbroi, modły pogan,
Są krainy, które znamy tylko z niedokładnych snów.4

Na temat tego, jak daleko zaszedł w swych fascynacjach, możemy snuć najwyżej domysły, bo sam autor nigdy publicznie ich nie obnażył. Bez względu na wszystko, każdy, kto choć raz sięgnął po twórczość Kruka, bez trudu dostrzeże genezę utworu, a przynajmniej osnowę, wokół której powstał dany wiersz.


ydany w najświeższej antologii polskich poetów Perkun jest chyba najlepiej zobrazowaną wizją pogaństwa w całej krajowej poezji; wyprzedza go wyłącznie Lilla Weneda Słowackiego, w której wątki słowiańskie wrzucono do jednego tygla z celtyckimi, nordyckimi i szekspirowską konwencją, tworząc baśniowy, barwny, lecz mało prawdopodobny obraz przeszłości Polaków. Kruk rezygnuje z fantastyki na rzecz sugestywnych opisów, jakże celnych w doborze środków i obfitujących w liczne metafory, które całej kompozycji, mimo oczywistego odrealnienia, dodają wiarygodności. Mamy tu ewidentnie do czynienia z elegią, aczkolwiek powraca natrętne wrażenie uwznioślenia, religijnej ekstazy, a więc – misterium, ponadto głębsza analiza ujawnia w wierszu obecność pewnych elementów statycznych.


poszukiwaniu korzeni elegii należało by cofnąć się aż do antyku. Gatunek ten wyrósł na starogreckiej pieśni żałobnej i zazwyczaj przypisuje mu się pokrewieństwo z innymi gatunkami funeralnymi, jak epicedium, tren czy bukolika żałobna, a jego zasadniczym wyznacznikiem gatunkowym było tzw. metrum dystychu elegijnego.5 Za muzę elegii uchodziła Euterpe, której atrybutem jest flet – instrument wtórujący recytacjom dystychów heksametrycznych. W czasach antycznych, poetów tworzących elegie nie krępowały ograniczenia topiki, stąd ich niezwykła różnorodność; e. wojenna Tyrtajosa i Kallinosa oraz e. polityczna Solona. Nie stronił od niej także Owidiusz, który swoim elegiom nadał znamienny tytuł Tristia (Żale). Epoka hellenistyczna dodatkowo wzbogaciła gatunek o wątki mitologiczne, głównie za sprawą Kallimacha. Wówczas uważano ją głównie za gatunek epicki.6

Elegia polska, wzorowana na dziełach poetów klasycznych, była określana jako utwór wielotematyczny, najczęściej smutny, o wytwornej stylistyce i klarownym słownictwie. Twórcy renesansowi, m.in. Kochanowski i Janicki, w oparciu o konwencję horacjańską rozwinęli liryczny aspekt elegii, nie rezygnując jednak z kunsztownych partii opisowo-narracyjnych, które umożliwiały zastosowanie w utworze retrospekcji emocjonalnej.7 W baroku, podobnie jak w renesansie, przeważała tematyka cierpień miłosnych, zaczęto jednak eksponować hiberboliczną wymyślność duchowych tortur, jakich stale doświadcza miłujący, oraz zestawiać ze sobą elementy przeciwstawne, np. żywioły (Morsztyn). Oświeceniowy sentymentalizm złagodził i stonował wymiar tychże udręk, opisując uczucia stylizowanych postaci pasterskich na tle arkadyjskiego pejzażu, i poprzez subiektywny aspekt zindywidualizowanego podmiotu lirycznego ukazywał ogólne problemy ludzkie, z kolei elegicy romantyczni dowodzili destrukcyjnego wpływu dramatycznych przeżyć na osobowość człowieka (Do D.D.Elegia Mickiewicza).8 Głównym wariantem kompozycyjnym pozostawał kontrast wzniosłej przeszłości z godną pożałowania rzeczywistością, adekwatny do sytuacji kraju i - w obliczu cyklicznych walk z najeźdźcą - stale aktualny. Wybitny polski teoretyk literatury i poeta w jednej osobie, Kazimierz Brodziński, określał elegie jako wyrażenie poetyczne łagodnej boleści, obudzone wspomnieniem lub tęsknotą, porównujące stan obecny do przyszłości albo przeszłości lub równające ideał z rzeczywistością9, i zrazu utożsamiał je z zadumą, medytacją. Nazwy tej drugiej użyczył tytuł tomu poetyckiego Lamartine’a Méditations poétiques (1820). Z artykułu Brodzińskiego O elegii (1822) wynika, iż kluczowym czynnikiem była refleksja, która mogła nieść ludziom pociechę, przy jednoczesnej pamięci o lękach egzystencjonalnych.10

H. Cegielski pominął charakter elegijny niektórych gatunków, jak ballady, sestyny liryczne czy sonety, i umieścił elegię w dziale poezji opisowo-lirycznej obok dumki i trenu (podkreślając przy tym jej sztuczność i obcość), dumę zaś w liryczno-epickiej, razem z balladą germańską.11 Według jego kryteriów istotą elegii były: smutek, rzewność, czułość, rozpamiętywanie losu i dążenie do ideału.12 A. Bądzkiewicz uzupełnił klasyfikację Cegielskiego o odę i epigramat, którego dotąd nie uważano za gatunek liryczny.13

Ze szkodą dla siebie, romantyczna liryka elegijna powielała jedynie średniowieczne wzorce, koncentrując się na ludzkim nieszczęściu i przerażającej perspektywie zgonu, a co się z tym wiąże – sprowadzając przesłanie do powszechnie znanych prawideł chrześcijańskich. Aczkolwiek ckliwy sentymentalizm nie zdołał całkiem zahamować rozwoju gatunku, w którym (ewidentna spuścizna baroku) zaczęły pojawiać się przejmujące, a zarazem koszmarne zestawienia, tj. trumna i ślubne łoże czy robak i kochanek. Chociaż tradycyjnie wizję motywowała konwencja snu, do dziś utrzymywana, nastrój nabrał tajemniczości, wzmógł się też element fikcjonalny.14 Granicę formalnego rozwoju elegii wyznacza wprowadzenie do niej wiersza wolnego (Fortepian Szopena Norwida i bardziej jednorodne Kwiaty i kolce Faleńskiego).15

Późniejsze epoki wykształciły nowy podgatunek – lament, zwany też elegiosatyrą, będący skargą upersonifikowanej Ojczyzny-Matki (Mater dolorosa), która boleje nad ciemiężonymi synami. Poezja barska i późniejsza liryka insurekcji kościuszkowskiej kontynuowały odpowiadający agitacyjnym treściom barokowy schemat lamentu, który po rozbiorach i nieudanych powstaniach wyparła smutna treść patriotyczna, pozbawiona jakiejkolwiek propagandy, pełna rezygnacji, opłakująca upadek nadziei na odzyskanie suwerenności.16 Na dużą skalę pisywali elegie Adam Asnyk (Legenda pierwszej miłości, Wspomnienie, Noc pod wysoką) i Maria Konopnicka (Noc, Rabsztyn, W gorzkiej zadumie). U tej ostatniej zdarzały się elegie instrumentacyjne.17

W wieku XX elegia zatraciła pierwotne struktury gatunkowe; bez zmian pozostał jedynie depresyjny ton uczuciowy (Elegie całopalne M.Piechala).


okonania Kruka z dziedziny poezji w sposób jasny i czytelny dla odbiorcy nawiązują do mrocznego, niemalże gotyckiego klimatu dzieł romantyków niemieckich, takich jak Bürger czy Goethe, ale również angielskich: Thomas Gray (Elegia napisana na wiejskim cmentarzu); E. Young (Myśli nocne), G.G. Byron (Sen, Ciemność), irlandzkich i szkockich, i zawierają w sobie zarówno wizjonerstwo Williama Blake’a, wzniosłość MacPhersona, jak i nabożny podziw W.B. Yeatsa dla przyrody, zachowując przy tym zdecydowanie odmienny, ściśle rodzimy, słowiański charakter. Nie znajdziemy w Perkunie epickiego rozmachu Pieśni Osjana ani fantastycznej trwogi z Lenory. Intensywności przesłania dorównuje jedynie rymowany Kruk (nomen-omen?) Edgara Allana Poe, głównie za sprawą bolesnej epifory nevermore - „nigdy więcej”. Ponadto mamy do dyspozycji wszystkie rodzaje metafor i głęboką refleksyjność, na których opiera się cała konwencja.

Otwierająca wiersz apostrofa już na wstępie obnaża oniryczny charakter utworu:

Znowu śniłaś mi się z posągiem Perkuna u stóp.

Jest to monolog realizujący sytuację wyznania, w której znajduje się pojedyncze liryczne „ja”, natomiast adresat (wymieniony tylko raz w postaci zaimka - [ty] śniłaś mi się) ograniczony zostaje do roli słuchacza. Rysują się tu dwie perspektywy czasowe, zderzenie przeszłości z teraźniejszością prowadzi, jak zwykle w tego typu przypadkach, do powstania napięcia lirycznego, podporządkowanego aktualnym przeżyciom wewnętrznym nadawcy. Podmiot liryczny relacjonuje sen – lub śnienie na jawie – którego centralną postacią jest kobieta – istota ściśle wiązana z religią pogańską, gdzie niepodzielnie królował matriarchat (w oparciu o to założenie Chateaubriand stworzył postać druidki Velledy w Męczennikach, a Bellini Normę w operze pod tym samym tytułem). Możliwe zatem, iż kobieta ze snu objawiła się poecie jako wcielenie bogini bądź kapłanki. U jej stóp spoczywa posąg Perkuna – boga błyskawic, obok Świętowita (nie Światowida, jak powszechnie bywa nazywany) i Swaroga, naczelnego bóstwa słowiańskiego panteonu.18 Rzeźba została obalona; jest być to może symbol upadku dawnych wierzeń, co zdaje się potwierdzać kolejny wers:

W świętych gajach światło polerowało kości.

Obraz ten idealnie uzupełnia fragment zaczerpnięty z innego wiersza Kruka:

Teraz na kamiennych bogach
Odczytać jeszcze można
Rdzawe żyłki z śladami krwi.19

Posępny opis sugeruje, że wydarzyło się coś złego, doszło do przemocy, trudno jednak określić z całą stanowczością, czy ludzkie szczątki to pozostałości rytualnych ofiar, czy raczej należą do wymordowanych kapłanów. Na korzyść drugiej opcji przemawia fakt, iż większość misji chrystianizacyjnych przeprowadzano przy użyciu miecza, nie Słowa, jak sugerują podręczniki szkół elementarnych. Nierzadko kapłani, wraz z najgorliwszymi wyznawcami, ginęli na Bożą chwałę i ku przestrodze innym.20 Słońce polerowało kości (antropomorfizacja); Wiatr podsycał owocowanie głogów (paralela).

A szedł we mnie ból przez kipiący pejzaż.
Od rzek szły zwierciadła
i w strzępach powietrza dogorywały twe włosy,
na których przysiadły me dłonie
nawykłe do pogańskich modlitw.

Kolejne wersy wyrażają wewnętrzne doznania podmiotu w sposób typowy dla liryki romantycznej. Pojawia się wzmianka o cierpieniu, jakim napawa go uczucie straty. Szedł we mnie ból (oksymoron); Następuje przepiękny opis przyrody: kipiący pejzaż (hiperbola). Nurty wodne skrzą się niczym lustra - Od rzek szły zwierciadła (animizacja); w strzępach powietrza (antyteza) dogorywały twe włosy (oksymoron). Niczym wyznawca, podmiot składa dłonie na głowie swej kapłanki, a może bogini? Coś nieuchronnie dobiega końca. Jawa czy sen, wkrótce okaże się, kto w tej walce zwyciężył. W trzech ostatnich wersach zastosowano przerzutnię.

W wietrze zamieszkał jeszcze ogień.
Chlustały w sitowia nawoływania nietoperzy.

Wizja staje się coraz bardziej ekspresyjna, ukierunkowana na odbiór i przekaz wrażeń wizualnych i dźwiękowych przy równoczesnym zastosowaniu metafor. Wprowadzenie reguł rządzących światem przedstawionym, które nie mają odpowiedników w rzeczywistości, sugeruje analogię z poezją Leśmiana. Liryka kreacyjna (deformująca rzeczywistość) Kruka przeciwstawia się tu liryce mimetycznej (realistycznej): W wietrze zamieszkał jeszcze ogień; chlustały w sitowia nawoływania nietoperzy, itp.

i osmolony pień drzewa wrastał w ziemię,
którą zamykał horyzont.
A z kołującej strefy nadciągała noc:

Dźwięki nadchodzącej nocy wywołują mimowolny dreszcz, czytelnik doświadcza obawy, że po zmroku las ożyje i duchy tego miejsca wypłyną ze starożytnych mogił. Dokonuje się rozbicie tradycyjnego paraleizmu obrazu.

święty dąb żarzy się od twoich stóp,
które przez mój sen przeszły,

Powraca motyw drzew, a dokładniej dębu, który ze względu na zdumiewającą zdolność przyciągania piorunów, poświęcany był bóstwom zjawisk atmosferycznych, takim jak Thor u Wikingów, Taranis u Gallów, Zeus-Jupiter u ludów basenu Morza Śródziemnego, Dagda u Celtów irlandzkich, Indra u hinduskich Ariów i wreszcie last but not least – Perkun/Perun, analogiczny z innym gromowładnym bóstwem Słowian – Jarowitem. Niegdyś przedmiot kultu, dziś jest tylko próchniejącym pniem, na którym kapłanka-bogini zostawiła ogniste ślady stóp. Użycie czasu przeszłego sugeruje, iż zjawa znika, odchodzi albo rozpływa się w powietrzu, lecz odciski jej stóp pozostają, jak gdyby poświadczając, że miejsce to zostało uświęcone, a jego znaczenia nie osłabiły wieki religijnej stagnacji. Patetyczny ton stale upomina i przestrzega przed profanacją. Święty dąb (epitet); żarzy się (animizacja); które przez mój sen przeszły (aliteracja). W plastyczności opisów można dostrzec niemal wszystkie cechy romantycznego malarstwa: noc, grozę, obecność kobiecej zjawy i wątki mitologiczne, rozmyty senny pejzaż oraz panateistyczny związek z naturą, które potęgują ekspresję i przygotowują pointę - po przebudzeniu podmiot liryczny uprzytamnia sobie ze smutkiem, że:

i nawet nie zamiętałem,
gdzie odszedł Perkun.

Wizja urwała się, nie ma już świętego gaju ani kobiety, która odeszła w atramentową noc, rozbrzmiewającą trzepotem nietoperzych skrzydeł. Nie ma boga, któremu być może, w czasie poprzednich transmigracji, oddawał cześć w cieniu ogromnego dębu, a który obecnie jest zaledwie legendą, gdzie mrocznym piaskiem zarastają gardła.21 Pozostaje wrażenie osamotnienia i porzucenia. Podmiot liryczny sam pozbawia siebie nadziei, urywając relację stwierdzeniem, iż nie pamięta, co stało się z Perkunem. Gdzie go szukać? Skąd czerpać otuchę?


szystkie utwory Kruka cechuje smutek i brak wiary: nigdy nie zwyciężę w chrzęszczącej zbroi22; milczenie znów otula mnie szczelniej23, autor gubi się w szarej rzeczywistości, do której jakby w ogóle nie przynależy, a jego nostalgia za przeszłością, pragnienie powrotu do czasów ze starych ksiąg pozostaje niespełnione. Mimo to wciąż przypomina o tych, którzy przychodzą do nas z dawnych legend i nawiedzają w snach, by opowiedzieć swoje dzieje. Najczęściej pozostajemy głusi i niemi na ich wołanie, lecz liczba chętnych wysłuchać stale rośnie. To właśnie do nich, podobnych sobie, Kruk kieruje niezmienne od lat poetyckie przesłanie:

Poproście o pieśń.
Otwórzcie im usta.24


1 Antologia Współcześni poeci polscy: poezja polska od roku 1956; wybór i komentarz Krzysztof Karasek.

2 Tradycja (1969) II, 2

3 Ze starych ksiąg (1976), I, 1-5

4 Tradycja (1969) I, 1-2

5 Literatura polska, przewodnik encyklopedyczny , tom I, PWN; str. 237

6 Ibidem.

7 Ibidem.

8 Ibidem.

9 Alina Witkowska i Ryszard Przybylski – Romantyzm, rodz. IV: Od idylli do elegii, str. 167

10 Ibidem.

11 Słownik literatury XIX wieku pod redakcją Józefa Bachórza i Janiny Kowalczykowej, rozdział: Elegia, str. 223

12 Ibidem.

13 Ibidem.

14 Słownik literatury XIX wieku pod redakcją Józefa Bachórza i Janiny Kowalczykowej, rozdział: Elegia, str. 224

15 Ibidem.

16 Literatura polska, przewodnik encyklopedyczny , tom I, PWN; str. 238

17 Słownik literatury XIX wieku pod redakcją Józefa Bachórza i Janiny Kowalczykowej, rozdział: Elegia, str. 225

18 Aleksander Gieysztor - Mitologia Słowian

19 Legenda I (1965), w.10-12

20 A. Gieysztor - Mitologia Słowian

21 Legenda II (1977), IV, w. 3

22 Tradycja (1969), II, w. 1

23 Moja mowa (1973), w.29

24 Ze starych ksiąg (1976), III, w.5


  • Krzysztof Karasek – Antologia współcześni poeci polscy; poezja polska od roku 1956; wydanie II, ISKRY Warszawa 1997
  • Alina Witkowska i Ryszard Przybylski – Romantyzm, cykl Wielka Historia Literatury Polskiej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2002
  • Literatura polska, przewodnik encyklopedyczny, tom I, red. Julian Krzyżanowski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1974
  • Słownik literatury XIX wieku pod redakcją Józefa Bachórza i Janiny Kowalczykowej; Ossolineum, Wrocław, Warszawa, Kraków 1981
  • Aleksander Gieysztor – Mitologia Słowian; wydanie I, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1982
  • Bożena Chrząstowska, Seweryna Wysłouch – Poetyka stosowana; wydanie II zmienione, wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1987