Strona główna

rzed ostatecznym ukształtowaniem poglądu na mitologię słowiańską, głód wiedzy na temat najdawniejszych wierzeń zaspokajało dziejopisarstwo monastyczne, ze zrozumiałych przyczyn pomijające temat bóstw pogańskich.1 W XII wieku Gall Anonim uporządkował i spisał tradycję dworską o początkach książąt gnieźnieńskich, umieszczając obok historycznych imiona zaczerpnięte z podań zarówno rodzimych, jak i obcych. Pomysł Galla rozwinął Wincenty Kadłubek na przełomie wieku XII i XIII, dodając do listy postaci spoza słowiańskiego kręgu kulturowego. Było to spowodowane brakiem usystematyzowania wierzeń indoeuropejskich.2

Jako pierwszy karkołomnych starań odtworzenia rodzimej mitologii podjął się przeszło wiek po mistrzu Kadłubku Jan Długosz. Wówczas luka w informacjach na temat własnej przeszłości trapiła wielu prehumanistów. Długosz zapełnił ją w sposób komparatystyczny, czy wręcz struktualistyczny, przyrównując pewne nazwy rodzime do bóstw rzymskich i wzbogacając rzekomy panteon słowiański między innymi o: Ładę (Marsa), Dziedzieleyę (Wenus), Nya (Plutona), Dziewannę (Dianę) i Marzannę (Cererę).3 Większości tych bóstw nigdy nie oddawano czci na naszych ziemiach, tym niemniej ustanowiony przez Długosza kanon pokutował w historiografii do czasów nowożytnych, a kontynuatorzy mistrza co rusz wzbogacali mitologię o nowych idoli. Ich skupulatność miała w przyszłości spędzać sen z powiek dyplomowanym religioznawcom i badaczom kultury.

W międzyczasie bardziej dociekliwi szukali informacji o Słowianach przy pomocy archeologii. Dziedzina ta nie posiadała podówczas dostatecznej wiedzy, co wielokrotnie prowadziło do ulegania oszustwom, jak miało to miejsce w przypadku tzw. falsyfikatów z Prillwizt – po mistrzowsku zrealizowanej fantazji artysty-rzeźbiarza.4 Prawdziwe odkrycie archeologiczne nastąpiło dopiero w 1848 roku, kiedy z rzeki Zbrucz wyłowiono kamienny posąg, nazwany roboczo „Światowidem”.5 Dzierżący łuk, miecz, czarę i kołacz, bożek spoglądał czterema twarzami na wszystkie strony świata. Odkrycie to bardzo długo stanowiło kość niezgody między zwolennikami jego autentyczności a zaprzysiężonymi sceptykami, natomiast kolejne odkopane bądź wyłowione artefakty były w większości mistyfikacją.6

Poeci polscy, między innymi Mickiewicz, z powodów ideowych piętnowali „słowianofilstwo” i ogólną tendencję do szukania wskazówek w tekstach klasycznych. Mimo to w wielu krajach, nie tylko słowiańskich, rozkwitała literatura mitologiczna.

W Anglii i krajach skandynawskich wzrosło zainteresowanie źródłami rodzimej tradycji historycznej i literackiej, wyrażane poprzez m.in. odszukiwanie zabytków, niekoniecznie autentycznych, starodawnej poezji celtyckiej i nordyckiej.7 Szkocki poeta James McPherson, w oparciu o skrawki kaledońskich poematów, sfabrykował zbiór pieśni i następnie przypisał ich autorstwo legendarnemu bardowi – Osjanowi. I chociaż oszustwo wkrótce wyszło na jaw, Pieśni Osjana cieszyły się niesłabnącą popularnością w całej preromantycznej Europie i rozbudziły zainteresowania poezją odmienną od antycznej.8

Wzorców nie brakowało; rodzime sagi i poematy starsze niż dzieła Greków obfitowały we wszystko, czego twórcy romantyczni potrzebowali do stworzenia nowej, dotąd całkowicie obcej tendencji literackiej, a każdy kraj wypracował własny, niepowtarzalny styl. Wyobraźnię zachodnich sąsiadów Polski pobudzała obecność reliktów z czasów, które wciąż wymykały się próbom głębszego poznania: kamiennych dolmenów, kurhanów i kromlechów, od średniowiecza mylnie uważanych za pozostałości kultu druidycznego, oraz ruin pogańskich świątyń (Templa Druidum).9 Romantyczne ryciny z tamtego okresu ukazują kapłanów z długimi brodami i złotymi sierpami na tle megalitów. Odpowiedzialność za to przekonanie ponosi średniowieczny skryba, Geoffrey z Monmouth, który w swym znamienitym dziele zatytułowanym Brute, opisał magiczne przeniesienie kręgu Stonehenge z Irlandii do Anglii przez najsłynniejszego „druida” literatury światowej – Merlina, bez udziału którego fabuła arturiańskich amour courtois (notabene również wzorowanych na celtyckich mitach) straciłaby cały urok. W 1676 roku Walter Pope ułożył na ten temat balladę:

Tych głazów już nie zapomnę,
Ich kręgu na polach Salsbury,
Choć kto je tam przyniósł – nie pomnę,
Rzymianie, Duńczycy czy Merlin.10

Taka a nie inna wizja przeszłości jak ulał pasowała do założeń romantyków, którzy czerpali z niej całymi garściami, początkując nowy kanon w literaturze: dramat mityczny.

Chateaubriand, uważany za ojca francuskiego romantyzmu, w Męczennikach przedstawił upadek obleganego przez barbarzyńców Rzymu, a w centrum wydarzeń umieścił druidessę Velledę, bez charyzmy której atak na potęgę Cesarstwa być może nigdy by nie nastąpił.11 W oparciu o pomysł Chateaubrianda włoski kompozytor Bellini napisał operę Norma, opiewającą wyzwoleńcze walki Gallów z najeźdźcami rzymskimi i córkę arcydruida, tytułową Normę. Pokrewna obu wymienionym wyżej bohaterkom jest zapewne wróżka ludu nieszczęśliwa – Roza, lecz na jej postać złożyły się posępne elementy, bliższe mitologii skandywskiej, niż celtyckiej, osjanicznej, i nordycka surowość Eddy.12 Także ostatnia walka, w której wymiera plemię Wenedów, nasuwa skojarzenia z bitwami groźnych Wikingów, ich bóstw i herosów. To prawdziwy Ragnarök.

Nie sposób wymienić wszystkich pokrewieństw literackich w twórczości Słowackiego, człowieka o niebanalnej erudycji. Wiele koncepcji zaczerpnął od Chateaubrianda (Lilla Weneda) i Lamartina (W Szwajcarii), ale też od Victora Hugo (Mazepa), Alfreda de Vigny (Anhelli), Pierre’a Corneille (Maria Stuart), Racine’a (Mindowy), Thomasa Percy’ego (pieśń ojcobójcy w Marii Stuart), a nawet Plutarcha.13 W pierwszej scenie Króla Ducha przejęty z Państwa Platona Her Armeńczyk płonie na stosie.


illa Weneda jest kontunuacją pierwszej części kronik dramatycznych, których akcję poeta umieścił w baśniowym okresie dziejów Polski, lecz niezwykle różni się od Balladyny i od przedstawionego w niej świata dziwów. Jedynym wyraźnym ogniwem spajającym oba utworu jest miejsce akcji – cudowne jezioro Gopło. Całkiem odmienna jest także problematyka; w Lilli Wenedzie ukazano losy ostatniej walki ginącego ludu Wenedów z najeźdźcą – plemieniem Lechitów.

Pod enigmatycznym terminem Wenedów kryją się nasi odlegli przodkowie, Prasłowianie, wspominani w I w. n.e. przez Piliniusza Starszego, a potem przez Tacyta jako naród zamieszkujący tereny na wschód ziem Germanów, natomiast Lechici są przybyszami, barbarzyńcami z Europy wschodniej. Tekst utworu, zwłaszcza słowa Ślaza w IV akcie, dowodzi, iż Słowacki przyswoił i na własny użytek oszlifował tezy Joachima Lelewela, według którego najeźdźcy (Lechowie) utworzyli w podbitym kraju warstwę rządzącą; z tej samej warstwy wywodzić miała się rzekomo szlachta polska.14 Dobry znajomy Słowackiego, Lewestam, poparł ten wniosek w rozprawce pt. Pierwotne dzieje Polski; zgodnie z jego koncepcją państwo polskie ukształtowała inwazja celtyckiego plemienia Lexów (Lechów), którzy podbili Polan i uczynili z nich klasę niewolniczą.15 Zderzeniu dwu tak różnych kultur, które z wieloletnich badań wiemy, że nastąpiło, musiał towarzyć poważny zgrzyt i konflikt interesów, przy czym ponury obraz krwawych wojen u Słowackiego jest mocno przesadzony; bazuje raczej na starożytnym motywie klęski gigantów w starciu z karłowatym przeciwnikiem i odpowiada ogólnym założeniom poety.

Strona obrzędowa i religijna Wenedów, ofiary z ludzi, picie z trupich czaszek zdradza wyraźnie celtyckie cechy, nadane im celowo przez rozmiłowanego w osjanizmie autora, który mimo wszystko zachował nieliczne skrawki informacji o Słowianach i umieścił w tekście wzmiankę o Mazonach (prawdopodobnie Mazurach) i Letonach (Litwinach), co na hełmach noszą rogi żywemu wyrwane turowi, ponadto zgodnie z tekstami klasycznymi uczynił z Wenedów lud podzielony na dwanaście suwerennych szczepów. Niezwykłość głównych bohaterów czyni z nich istoty z pogranicza świata boskiego i ludzkiego, herosów. Nad słabościami śmiertelników, jak ludzka miłość Lilli do ojca czy płacz Derwida po ukochanej córce, górują cechy posągowe, półboskie. Odrealnienie tych postaci uwydatniło przepaść dzielącą szlachetnych podbitych (anielskie dusze) od ich ciemiężycieli (czerep rubaszny).16

Wszystkie postaci utworu podporządkowane są sprawie wojny, także harfa – cudowny rekwizyt, będący własnością króla Derwida, który w kontekście fabuły urasta do rangi symbolu mocy i zwycięstwa.17 Jest ściśle powiązany z misterium wenedyjskim; Wenedowie wierzą, że w harfie mieszka potężny duch, który uwolniony siłą muzyki, ocali ich przed niebezpieczeństwami. Tajemniczy obrzęd z całą pewnością wywodzi się z kultu druidycznego i nierozerwalnie wiąże z postacią kapłanów-bardów, którzy grą wprowadzali siebie i wiernych w pewien rodzaj ekstazy i prowadzili korowód wyznawców wokół świętych dębów.18

Opis Rozy Wenedy znakomicie odpowiada takiemu własnie scenariuszowi:

Dębowe wieńce na czołach,
A w ręku harfy złociste;
W piersiach serca bursztynowe,
Jak słońca złote i czyste;
A w ustach pieśni grobowe,
Co budzą narodów lwy:
To są harfiarze! To wy!19

Większość źródeł celtologicznych potwierdza, iż kapłani czcili dąb jako drzewo święte i że jego liśćmi przystrajali głowy podczas ceremonii religijnych.20 Dęby były ulubionymi drzewami bogów ze względu na dziwną właściwość przyciągania piorunów w czasie burzy; warto przypomnieć, iż wieszcząc nieszczęście swego ludu, Roza wspomina o dębach z płomieniem na czołach21, które będą jej swatami.

Literaturoznawcy zgadzają się, iż harfa Słowackiego jest aluzją do roli poezji w życiu narodu, ponieważ ukazał on Wenedów jako naród pieśniarzy. Symbolika rekwizytu jest tak mglista i zagmatwana, że każda kolejna teoria grzęźnie w sferze czczych domysłów. Z pewnością jednak odgrywa ona ważną rolę w tragedii i podkreśla celtyckie cechy Wenedów. Sama jest bardzo osjaniczna – niczym harfy celtyckich bardów brzmi sama, wieszcząc walkę i śmierć:

Te harfy uczuły śmierć
I drżą…22

W Męczennikach Chateaubrianda lira Cymodocei pęka i wydaje straszliwy dźwięk, który zwiastuje tragedię, stąd dalszy cytat:

Kto słyszał harfy jęk, ten we trzy dni skona.23

Biorąc pod uwagę treść pieśni chóru w III akcie, instrument Wenedów symbolizuje osłabiający wpływ poezji mesjanistycznej na wolę czynu; chodzi o harfę, której muzyka usypia nawet węże, i o wyzwolenie się spod jej wpływu, gdy ognie zaczną buchać.24 Roza przestrzega starców w Prologu:

Uciszcie wy rękami rozpłakane lutnie,
Brońcie, by między ludzi ta pieśń nie wybiegła,
Brońcie, by grobu dusza ludu nie spostrzegła,
Brońcie, by lud nad sobą nie usłyszał płaczu;
Jeśli nie obronicie tego – potępieni!25

Teorię zaadaptowanej celtyckości w dramacie potwierdza zarówno obecność w fabule starców-harfiarzy, którzy spełniają dodatkową rolę chóru z greckiej tragedii, jak i samego króla Derwida; wiele wątków Lilli przemawia za tym, iż „Derwid” nie jest imieniem własnym, lecz nazwą sprawowanego urzędu:

Dwunastu stało derwidów.26

I tu w sukurs przychodzą archeolodzy, według których władcy plemion celtyckich, poza prowadzeniem wojen i rządzeniem poddanymi, pełnili często funkcje kapłańskie.27 Analogia imienia Derwid z terminem druid narzuca się sama. Etymologiczne badania wykazały, iż pojęcie druidyzmu pochodzi od ogólnoceltyckiego słowa drui – dąb, ale też mędrzec, prorok, przyswojonego następnie przez Rzymian; stąd np. łacińska nazwa świątyni celtyckiej – Drunemeton.28

Wenedowie walczą z ciążącym nad nimi fatum, którego przyczyny nie są do końca znane. Ich przeciwnik – Lechici – nie jest bowiem ani tak silny, ani liczny, przeciwnie: sam Lech nazywa Wenedów niedźwiedziami i złości się, gdy umęczony Derwid pluje mu w oczy:

Że ja maleńki, to on mną pogardza.29

Ponieważ jednak sens utworu odpowiadał aktualnej sytuacji kraju, można traktować zagładę Wenedów jako fatalistyczne dziedzictwo Polaków, dla których walka z najeźdźcą stanowiła chleb powszedni. Ciążące nad polskim narodem nieszczęście sugeruje chór:

O! Święta ziemio polska! Arko ludu!
Jak zajrzeć tylko myślą, krew się lała.30

oraz Roza Weneda w Prologu:

Przekleństwo! Przekleństwo! Przekleństwo!31

Walka między dwoma plemionami odnosi się bezpośrednio do klęski listopadowej.32 Słowacki całą winą za upadek powstania obarcza samych powstańców, którzy nie potrafili walczyć z bohaterstwem Spartan pod Termopilami, i poczynia wyraźną aluzję do tych, którzy zwątpili i złożyli broń:

Sześć tysięcy bez ducha upadło.33

Epitet smutne pół-rycerzy żywych dotyczy w równej mierze Wenedów, jak i Polaków; oba te pokolenia uległy własnej słabości.34

Wspomniana już harfa stanowi jedyne źródło ocalenia. Kiedy wpada w ręce wroga, Wenedowie tracą wolę walki, pewni klęski, mimo posiadanej nad wojskami Lecha przewagi. Można zatem sądzić, iż magiczna moc rekwizytu przypomina obosieczny miecz: obdarza siłą, a zarazem obezwładnia, pozbawia Wenedów szansy do walki siłami wyłącznie ludzkimi. Pod tym względem bardzo przypomina złoty róg z Wesela Wyspiańskiego.35

Kreacja świętego Gwalberta (wg jednej z teorii analogiczna ze świętym Wojciechem, którego pierwsze imię brzmiało Adalbert) odzwierciedla krytyczną postawę Słowackiego względem papiestwa i całego Kościoła rzymskokatolickiego, a właściwie roli, jaką odegrały w dziejach Polski.36 Po raz kolejny uwypukla się tu wpływ Lelewela, którego zdaniem duchowieństwo ponosi winę za załamanie się pierwotnych cech zwyczajowych i ustrojowych Słowian.37 Gwalbert przybył na Słowiańszczyznę, żeby nawracać Wenedów, ostatecznie jednak opowiada się po stronie ich ciemiężycieli; jest to aluzja do antypolskiej polityki papieża Grzegorza XVI.38 Pod ostrzałem znalazła się nie tylko Stolica Piotrowa, ale i sama religia katolicka: kiedy Lelum i Polelum znikają w zasłonie ognia, nad pogrzebowym stosem objawia się Bogurodzica. Zabieg wręcz niestosowny, ponieważ sugerujący, iż Matka Boska aprobuje tragedię, jaka się tu rozegrała, a w konteście całego utworu nieuzasadniony.39

W dramacie mitycznym nie mogło zabraknąć postaci z gruntu negatywnej, której czyny napędzają akcję, wywołując liczne jej zwroty. Chodzi oczywiście o Gwinonę, tę dziewkę skandynawską, niegdyś brankę Lecha, a teraz matkę jego synów. Łudząco przypomina walkirie Brunhildę i Krymhildę z Völsunga saga (pierwotna wersja sagi o Nibelungach): twarda, nie znająca miary w okrucieństwie, mściwa i zimna jak lody Północy, z której przybyła. Imię, które nosi, pochodzi od celtyckiej gry słów: gwin (biały, jasny) oraz gwyn (wściekłość). Niczym szekspirowska Tamora z Tytusa Andronikusa zaprawia synów do okrucieństwa i oddaje w ich ręce bezbronną ofiarę (u Shakespere’a będzie nią córka Andronika, Lawinia). To ona pogrąża Wenedów, biorąc w niewolę Derwida wraz z harfą i oślepiając go. Rozkochany w „celtyzmie” Słowacki musiał wiedzieć, że kalectwo wodza równało się jego detronizacji, ponieważ nie był on zdolny dłużej sprawować swoich obowiązków.40 Wenedowie są przez to podwójnie bezbronni: nie mają harfy ani wodza, którego gra mogła uratować ich przed zagładą. Także Roza, gdy siostrze udaje się wreszcie sprowadzić ojca do domu, dba jedynie o harfę, która została w rękach Lechitów; w jej oczach kaleki ojciec przestaje być użyteczny.

Postaci sióstr są najbardziej nacechowane symboliką ze wszystkich dramatis personae, poczynając od imion. Juliusz Kleiner w sposób piękny i wyczerpujący dowodzi, iż Lilla i Roza to skrystalizowanie dwu biegunów, między którymi przepływa nurt poezji Słowackiego, to wcielenie poezji wysubtelniającej, posługującej się bielą, błękitem, tęczowością, miękkim rozśpiewaniem, i poezji wyolbrzymiającej, wyjaskrawiającej, rozkochanej w grozie i mocy, w krwi i purpurze, w mroku i błyskawicach.41 Lilla (kojarzona z gołębiem i kwiatem, następnie zaś z harfą) uosabia fizyczną i duchową czystość, jest wzorem córki i jako neofitka wpasowuje się chrześcijański model cnoty. Oprócz tego niezwykle przypomina Malwinę z Pieśni Osjana.42 Roza jest jej całkowitym przeciwieństwem, to prawdziwa szamanka, groźna, obdarzona magiczną mocą i bezgranicznie oddana swemu ludowi, którego dobro przedkłada nad rodzinne szczęście. Potęga jej woli czyni z niej postać na poły biblijną.43 Siostry różnią się jak dzień od nocy, lecz obie składają z siebie ofiarę równą ofierze Anhellego. Lilla od początku wie o podążającej za nią ślad w ślad śmierci i pokornie godzi się z losem, natomiast ofiara Rozy ma całkiem inny wymiar: jako jedyna z całego ludu przeżyje, by zrodzić mściciela (wątek ten powróci w Królu Duchu, gdzie Popiel nazwany będzie synem popiołów):

Ja ostatnia zostanę żywa;
Ostatnia z czerwoną pochodnią:
I zakocham się w rycerzy popiołach,
I popioły mnie zapłodnią,
A swatami będą dęby z płomieniem na czołach,
A łożem ślubnym będzie stos rycerzy.
Kto konając we mnie uwierzy,
Skona spokojny:
Ja go zemszczę lepiej od ognia i wojny,
Lepiej niż sto tysięcy wroga,
Lepiej od Boga…44

W przypisku do Pani Jeziora Walter Scott wspomina o dziewczynie z Kilmalee, która powiła syna, spłodzonego z kości wojowników. Nie bez znaczenia jest też cytat z Eneidy Wergiliusza: Exoriare aliquis nostris ex ossibus ultor (Niech powstanie mściciel jakiś z kości naszych).

Bogatsza o tę wiedzę, Roza nie może pozwolić sobie na sentymenty i boleć nad ojcem czy siostrą. Od początku podejmuje walkę z fatum i stara się podtrzymywać otuchę w sercu Wenedów, choć ma świadomość, że próżny to trud. Może wyłącznie poprowadzić swój lud na godną śmierć.

Obok wymienionych już wątków celtyckich i germańskich, w Lilli Wenedzie występują też cechy stricte rodzime, ot choćby zapożyczeni z mitologii słowiańskiej bracia Lelum i Polelum. Jan Długosz napisał, że Słowianie oddawali cześć idolom o imionach Lel i Polel – bliźniętom, przez niektórych znawców łączonych z Kastorem i Polluksem. Współcześni badacze obalili tę tezę, dowodząc, iż takie bóstwa nigdy nie istniały i zostały przez Długosza zmyślone, podobnie jak Dziewanna, Kolada czy Pochwist. Słowacki, nie tylko on zresztą, uległ urokowi tych postaci i w procesie euhemeryzacji uczynił z Lela i Polela zwykłych ludzi, choć obdarzonych nadludzką siłą. W liście dedykacyjnym określani są oni mianem wodza mającego dwie dusze i dwa ciała, jednakowoż nie odgrywają w dramacie tak wielkiej roli jak Roza czy Lilla. Ich bój jest nieco „zakulisowy”. Rozdwojenie wewnętrzne nie ma odpowiednika ani w charakterze szczepu wenedyjskiego, ani późniejszego narodu polskiego, w którym Lechici będą władać podbitymi, symbolizuje raczej podział między szlachtą a ludem.45 Łańcuch, którym Roza skuwa obu braci, pojawia się już u Chauteaubrianda, podobnie rzucanie toporem (francisque), acz to ostatnie może mieć związek ze szwajcarską legendą o Wilhelmie Tellu, który chcąc ocalić syna, musiał zestrzelić jabłko z jego głowy.

Znany z legend i powiastek dla dzieci o Lechu, Czechu i Rusie, założycielach trzech państw słowiańskich, Lech, reprezentuje wszystkie wady i zalety swego ludu, któremu Słowacki nadał dodatkowo cechy właściwie plemionom normandzkim.46 Lechici nie mają w sobie nic z mitycznych herosów, są irytująco zwyczajni i doszczętnie odpoetycznieni. Ich brutalność i pospolitość ostro kontrastuje z artystyczną naturą Wenedów.47 Nawet Gwinona uważa naród męża za głupi, z rąk rycerskich i z głów nie myślących, a samego Lecha nazywa frygą – zabawką, którą można kręcić wedle uznania.

Zgodnie z tendencją poezji ludowej, Słowacki wymieszał różne podania i uczynił z Lecha i Gwinony rodziców legendarnego Kraka. Gwinonka i Arfona zmyślił na potrzeby utworu.


kcję dramatu Słowacki wystylizował na starogrecką tragedię Eurypidesa, co sam potwierdza w liście dedykacyjnym, jednak same zabiegi, jak śpiew chóru na końcu prawie każdego aktu, są mało istotne w zestawieniu z antyczną koncepcją losu jako klątwy bożej.48 Oślepiony Derwid przypomina nieco postać Sofoklesowego Edypa, narzeczeństwo Lilli i jej brata to także koncepcja antyczna (Zeus i Hera, Lajos i Jokasta). Podobieństwo Lelum i Polelum do boskich bliźniąt Kastora i Polluksa omówiliśmy wcześniej, aczkolwiek warto wspomnieć dwa źródła natchnienia, które w wyobraźni poety zrodziło pogrzeb braci, mianowicie stojącą we Florencji rzeźbę Menelaos z Patroklosem oraz poemat Michaela Moore’a pt. Czciciele ognia, w którym usymbolizowano los ginącej Irlandii poprzez beznadziejną walkę Gwebrów z muzułmanami. Bohaterski wódz Hafed pragnie spłonąć razem z towarzyszem broni, który skonał w boju, i wnosi jego zwłoki na pogrzebowy stos.

Jest jeszcze Ślaz, który odgrywa rolę przypadkowego katalizatora nieszczęścia. Niczym Persio u Calderona (Wielka Cenobia) przywłaszcza sobie zbroję ciężko rannego rycerza i podaje się u Lechitów za martwego Salmona. Gdy powraca do Wenedów, jego kłamstwo przypieczętowuje los syna Gwinony – Lechona, stając się w konsekwencji przyczyną śmierci Lilli, utraty harfy i samobójstwa Derwida. Słowackiemu chodziło o monumentalność, jakiej wymagał opis zagłady wielkiego narodu.49 Kolejnym założeniem arystycznym było stworzenie polskiego mitu, który wypełniłby lukę powstałą w następstwie niszczenia mitów pogańskich przez Ecclesia Catholica.

Pomysłu, obok wspominanych parokrotnie Pieśni Osjana, użyczyła poecie islandzka saga Edda. To z niej Słowacki zaczerpnął budzące grozę szczegóły, nastrojowe tło, a nade wszystko charakterystykę Rozy Wenedy.50 Natrętnie powracają motywy trupie, krwawe (pomażę sobie brwi tą krwią51) i mogilne, składanie ofiar (tu krwi potrzeba obcej, z niewolnika52), rozcinanie piersi zwłokom i picie z ludzkich czaszek:

Wczoraj kości warzyłam na polu,
Mózg gotował się w czaszkach człowieczych
I wilgotna kość jęczała na ogniu.
Słuchająca wrzasku tych umarłych,
Pomazałam krwią zamknięte oczy –
I nagle!
Widmo straszne wyszło z ognia do mnie
I zawiodło mnie na walkę duchów.53

Słowa Rozy: kości z pobojowiska wstaną i będą walczyć Słowacki wywiódł bezpośrednio z Eddy, w której córka króla Högni, Hilda, czarami wskrzesza poległych wojowników, by o świcie znów stanęli do walki. Tak samo pomysł ocalenia Derwida grą na harfie; gdy król Atli uwięził swego szwagra, Gunnara, w celi pełnej jadowitych żmij, ten uśpił gady, uderzając struny harfy palcami u stóp. W akcie II Gwinona wzywa imion Niksów i Farfadetów – demonów z mitologii germańskiej, a sama, jak przystało na prawdziwą walkirię, ginie w boju, obrzucona przez zdesperowanych Wenedów urnami (odpowiednik śmierci Salmona, który zginął od ciosów harf). Zbieżność obu śmierci nie jest przypadkowa, powtarza się w przypadku Lilli i Sygonia (uduszenie).

Ponieważ ówczesna wiedza historyczna zakładała powstanie państwa polskiego na drodze podboju, a głównych kandydatów do roli najeźdźców upatrywała w Celtach i Wikingach, przeto Lechici w Lilli Wenedzie łudząco przypominają wojowników normandzkich, a ich wódz, Lech, poślubia islandzką księżniczkę.

Motywy mityczne nie tylko wzmacniają monumentalny wydźwięk utworu, lecz także zastępują wiedzę historyczną, która w kontekście opisywanej epoki była za życia Słowackiego bardzo fragmentaryczna.54


1 Słownik literatury XIX wieku pod redakcją Józefa Bachórza i Janiny Kowalczykowej, rozdział: Mitologia słowiańska (polskie badania), str. 564

2 Ibidem, str. 565

3 Ibidem, str. 565

4 Ibidem, str. 565

5 Aleksander Gieysztor – Mitologia Słowian, str. 227

6 Słownik literatury XIX wieku pod redakcją Józefa Bachórza i Janiny Kowalczykowej, rozdział: Mitologia słowiańska (polskie badania), str. 565

7 Słownik literatury XIX wieku pod redakcją Józefa Bachórza i Janiny Kowalczykowej; rozdział: Literatura północy i literatura południa, str. 500

8 Ibidem, str. 500

9 Juliusz Kleiner – Słowacki; część II: Od Balladyny do Lilli Wenedy, str. 114

10 W. Pope – The Salsbury ballad (1676)

11 Juliusz Kleiner – Słowacki; część II: Od Balladyny do Lilli Wenedy, str. 114

12 Ibidem, str. 114

13 Dzieje literatur europejskich, tom III pod red. Władysława Floryana, str. 830

14 Eugeniusz Sawrymowicz – wstęp do Lilli Wenedy, Ossolineum; Wrocław, 1954 rok, str. 13

15 Eugeniusz Sawrymowicz – wstęp do Lilli Wenedy, Ossolineum; Wrocław, 1954 rok, str. 10

16 Ibidem, str. 14

17 Alina Witkowska i Ryszard Przybylski – Romantyzm

18 Stuart Piggot – Druidzi, str. 64

19 Prolog, sc. I w. 115-121

20 Stuart Piggot – Druidzi, str. 108

21 Prolog, sc. I, w. 144

22 Prolog, w. 111-112

23 Akt III, w. 238

24 Prolog, w. 111-112

25 Prolog, w. 129.

26 Akt II, w. 88-89

27 Stuart Piggot – Druidzi, str. 148

28 Ibidem, str. 134

29 Akt I, sc. I w. 15

30 Akt III, sc. 6, w. 525-526

31 Prolog, sc. I, w. 4

32 Eugeniusz Sawrymowicz – wstęp do Lilli Wenedy, Ossolineum; Wrocław, 1954 rok, str. 18

33 Akt IV, w. 464.

34 Eugeniusz Sawrymowicz – wstęp do Lilli Wenedy, Ossolineum; Wrocław, 1954 rok, str. 22

35 Alina Witkowska i Ryszard Przybylski – Romantyzm

35 Eugeniusz Sawrymowicz – wstęp do Lilli Wenedy, Ossolineum; Wrocław, 1954 rok, str. 23

37 Ibidem, str. 24

38 Ibidem, str. 24

39 Ibidem, str. 25

40 T.G.E. Powell – Celtowie.

41 J. Kleiner – Słowacki; część II: Od Balladyny do Lilli Wenedy, str. 113

42 Ibidem, str. 114-115

43 Ibidem, str. 115

44 Prolog, w. 140-150

45 Eugeniusz Sawrymowicz – wstęp do Lilli Wenedy, Ossolineum; Wrocław, 1954 rok, str. 25

46 Ibidem, str. 14

47 Ibidem, str. 12

48 Ibidem, str. 28

49 Ibidem, str. 28

50 Ibidem, str. 29

51 Akt IV, w. 610

52 Akt IV, w. 527

53 Akt IV, w. 439 i nn.

54 Eugeniusz Sawrymowicz – wstęp do Lilli Wenedy, Ossolineum; Wrocław, 1954 rok, str. 30


  • Dzieje literatur europejskich, tom III pod red. Władysława Floryana; Wydawnictwo PWN, wydanie I, Warszawa 1991
  • Aleksander Gieysztor – Mitologia Słowian; wydanie I, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1982
  • Juliusz Kleiner – Słowacki, wydanie III; Ossolineum, Wrocław-Kraków 1958
  • Juliusz Słowacki – Lilla Weneda; oprac. Eugeniusz Sawrymowicz; Ossolineum, Wrocław 1954
  • Słownik literatury XIX wieku pod redakcją Józefa Bachórza i Janiny Kowalczykowej; Ossolineum, Wrocław, Warszawa, Kraków 1981
  • Alina Witkowska i Ryszard Przybylski – Romantyzm, cykl Wielka Historia Literatury Polskiej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2002
  • Stuart Piggot – Druidzi; Wydawnictwo RTW, wydanie I; Warszawa 2000
  • T.G.E. Powell – Celtowie; wstęp Stuart Piggot; Wydawnictwo RTW, wydanie I, Warszawa 1999