[ English ]

Wprowadzenie

Wenedyk jest sztucznym, lub skonstruowanym, językiem, co oznacza, że w przeciwieństwie do naturalnych języków, takich jak polski czy angielski, nie jest rezultatem historycznych procesów, lecz dziełem jednego człowieka. Ludzie kreują języki z różnych powodów: ponieważ chcą przyczynić się do światowego pokoju za pomocą prostego i kulturowo neutralnego języka, który może uczynić międzynarodową komunikację łatwiejszą; ponieważ chcą zbadać wpływ języków na ludzki umysł; ponieważ chcą dodać specjalnej głębi do wykreowanej przez nich fikcyjnej kultury (nawiasem mówiąc naród bez języka to naród bez serca); albo zwyczajnie sprawia im to przyjemność. W wykształconych kręgach, niektórzy nazwą to sztuką, inni hobby, jeszcze inni powołaniem, ale wszystko to sprowadza się do jednej rzeczy: kochają języki, i jak jakakolwiek inna nauka potrafi mięć swój twórczy odpowiednik, kochają igrać z istniejącymi językami lub tworzyć nowe.

Wenedyk nie został stworzony z myślą o uczynieniu świata lepszym miejscem, nie po to, by poprawić czy zastąpić jakiś istniejący język. W przeciwieństwie do międzynarodowych języków pomocniczych, takich jak Esperanto czy Interlingua, nie jest przeznaczony do mówienia czy pisania przez kogokolwiek. Prawda jest inna: Wenedyk powstał częściowo z przyczyn artystycznych, częściowo dla samej przyjemności tworzenia, a częściowo dlatego, że na pewnym etapie język zaczął tworzyć się sam. Każdemu, kto rozważa naukę Wenedyku, odradzam. Jest to prawdopodobnie strata czasu. Zamiast tego, uczcie się polskiego. Albo rumuńskiego. Da wam to przewagę milionów innych ludzi, z którymi będziecie mogli się porozumieć. Jeśli wolicie coś mniej zwyczajnego, wypróbujcie zagrożone języki, takie jak kaszubski czy łużycki Albo, jeśli naprawdę chcecie nauczyć się sztucznego języka, wybierzcie Esperanto (bo jest użyteczne) albo Volapük (ponieważ jest fajnym językiem o długiej tradycji, wciąż mającym niewielkie grono użytkowników). Z drugiej strony nauka Wenedyku nie zawiedzie was donikąd.

Stworzenie języka, lub “conlanging” w żargonie ludzi, którzy go praktykują, jest czymś, co robiłem przez całe moje życie. Czymś, co rzadko kiedy dzieliłem z innymi. Nie dlatego, że się wstydziłem, naprawdę; po prostu dlatego, że ta myśl nigdy nie przyszła mi do głowy, poza tym nigdy nie traktowałem tego zbyt poważnie. Tolkien określił ten fenomen jako Sekretny Nałóg, i muszę powiedzieć, że jest to wciąż najlepsze określenie, z jakim się zetknąłem. Zaledwie latem 2001 roku, kiedy przeczytałem artykuł o innym sztucznym języku w niemieckim czasopismie, nagle zdałem sobie sprawę, że byli na świecie jeszcze inni ludzie zajmujący się tym samym, co ja. Byłem tym naturalnie bardzo podekscytowany, zacząłem przeszukiwać internet i gromadzić materiały o setkach zrekonstruowanych języków. W krótkim czasie dołączyłem online do społeczności języków sztucznych. Im więcej dowiadywałem o językach sztucznych, tym bardziej rozwijałem swój własny gust na tym polu – ponieważ, jak każdy inny twór, one mogą się dzielić na różne gatunki, podgatunki i style. Moimi ulubionymi stały się te skrajnie naturalistyczne, aposterioryczne (sztuczne języki, stworzone na podstawie istniejącego materiału – przyp.tłum.) języki, znane teraz powszechnie jako "języki alternatywne". Można je opisać jako języki demonstrujące hipotetyczny rozwój istniejącego (proto-)języka w oparciu o odmienne warunki, i są ściśle powiązane z podgatunkiem science-fiction, znanym jako "historia alternatywna". Najlepszym i najbardziej znanym przykładem alternatywnego języka jest bez wątpienia Brithenig, arcydzieło Andrew Smitha, oparte na założeniu, że łacina ludowa zakorzeniła się w Brytanii identycznie, jak we Francji, Hiszpanii, etc., i w rezultacie dała język romański, który osiągnął podobny rozwój do walijskiego. Moim skromnym wkładem do tego szczególnego gatunku jest Wenedyk.

Podstawowym założeniem Wenedyku jest pytanie: “Jak wyglądałby język polski, gdyby romański zajął miejsce języka słowiańskiego?” Innymi słowy: język romański na polskim gruncie. Dokonało się to poprzez zastosowanie wszystkich brzmieniowych zmian, charakteryzujących rozwój polskiego z ogólnosłowiańskiego, na łacinę ludową, i w efekcie przywiązywania większej uwagi do małej liczby wczesnych łacińskich zapożyczeń w ogólnosłowiańskim, oraz do najbliższej rzeczy słowiańsko-romańskiemu językowi, który mamy w prawdziwym świecie – rumuńskiemu. Oczywiście, łacina ludowa i ogólnosłowiański były dwoma całkowicie różnymi językami o odmiennych fonologiach, więc byłem zmuszony tu i ówdzie iść na ustępstwo, robiąc parę wyjątków, uproszczeń, itd. Wbrew różnicom, muszę powiedzieć, że dopasowanie fonologii ludowej łaciny do jej słowiańskiego ekwiwalentu, poszło nadzwyczaj swobodnie. Trzeba jednak zauważyć, że zmiany brzmieniowe nie są zaledwie kwestią dźwięku A przechodzącego w dźwięk B; jest to wysoce skomplikowany proces, poddany wpływowi wielu czynników, takich jak presja, dźwięki pochodne, położenie w obrębie słowa, analogia, etc. Dźwięki oddziaływują na siebie nawzajem, ewoluują, dzielą się i stapiają z innymi, i w kolejnym stadium języka te same zjawiska występują ponownie. W moim dążeniach, zawsze starałem się być tak rzetelny, jak to tylko możliwe. Rezultat tego można zobaczyć w moim Grand Master Plan, zawierającym szczegółowy opis fonologicznych zmian między późną łaciną a współczesnym Wenedykiem.

Powinienem dodać, że zamierzeniem Wenedyku nie była releksyfikacja (tworzenie nowego słownictwa, przyp.tłum.) polskiego. Wenedyk jest stuprocentowym językiem romańskim. Tym niemniej ma więcej wspólnego z polskim, niż tylko fonologię i ortografię. Zasadniczo, trzymałem się reguły, że gdzie prasłowiański i ludowa łacina mają wspólną cechę, postępuję według polskiego schematu. Dlatego: nie ma rodzajników, system przypadków się zachowuje, ale z deklinacjami gruntownie pomieszanymi, itd. Tam, gdzie się różnią, pytam sam siebie, co Proto-Polak zrobiłby z daną cechą. Nie mam tu jednoznacznego sposobu postępowania: czasem postępuję według polskiego schematu, czasem dopasowuję do romańskiego, a wybory, których dokonuję, bazują na moim własnym guście.

Pierwsze szkice tego, co z Wenedykiem stanie się później, datuję na lipiec 2002 roku. Będąc polskim tłumaczem i uważnie studiując języki takie jak Brithenig, znacznie wcześniej miałem w głowie fragmenty spolonizowanego romańskiego języka, ale po raz pierwszy właściwie zacząłem robić notatki. Kiedy teraz do nich zaglądam, wyglądają całkowicie niedorzecznie i najzwyczajniej dyletancko. Nie miałem najmniejszego pojęcia, czym była łacina ludowa; ze szkoły znałem jedynie łacinę klasyczną. Ponadto wiedziałem także boleśnie mało na temat słowiańskiej fonologii historycznej. Po pierwsze, musiałem się w przyśpieszonym tempie dokształcić w obu. Dopiero po tym wykonałem wstępny projekt mojego Grand Master Plan. W tym czasie język nie nosił jeszcze nazwy “Wenedyk”, ani nie był wyraźnie związany z polskim. Moim pierwotnym założeniem był bardziej ogólny słowiańsko-romański język, pod roboczym tytułem “Slavonik”, a potem “Slovanik”. Nigdy nie satysfakcjonowała mnie żadna z tych nazw, i wreszcie odkopałem termin Veneti lub Venedi, odnoszący się do łacińskiej nazwy Zachodnich Słowian. W tymże okresie wciąż wahałem się pomiędzy ortografią opartą na polskim a bardziej typowo słowiańską, z haczkami (hačeks) i tak dalej. W pewnym momencie poddałem się pokusie: mój język stał się polskim odpowiednikiem Brithenig, i voila, narodził się Wenedyk.

Na początku, nigdy nie zamierzałem rozwijać Wenedyku w pełnowartościowy język. Teraz czerpię ogromną przyjemność z pisania jego gramatyki, tworzenia słów i dokonywania przekładów. Mówiąc krótko: po prostu nie umiałem przestać nad nim pracować i kontynuowałem bez ustanku. Lecz istnieje ogrom różnic pomiędzy wersją Wenedyku z jesieni 2002 a obecnym Wenedykiem. Każde nowe odkrycie uderza we wszystko, co zrobiłem do tej pory, i kilka razy musiałem przewertować całe słownictwo i dokonać translacji na nowo. Najbardziej gruntowna zmiana nastąpiła na jesieni 2005 roku, kiedy zacząłem rozumieć, że kilka moich przypuszczeń odnośnie chronologii zmian brzmieniowych było błędnych. W rezultacie, język uległ dalekoidącym przekształceniom; przepisałem cały mój Grand Master Plan, co z kolei wpłynęło na ogromną część słownika, a także na morfologię.

Na samym początku rozważałam, jaki rodzaj fikcyjnej kultury mógłby mówić językiem i jak taki język by powstał. Powiązane pytanie, na które próbowałem odpowiedzieć, to czy Wenedzi mogli współegzystować z Polakami czy jednak mieliby się wzajemnie wykluczać. Wszystko to zostało postanowione w listopadzie 2002, kiedy Wenedyk stał się częścią grupowego projektu historii alternatywnej Ill Bethisad, rodzimym też dla niektórych innych alternatywnych języków. Stał się językiem przewodnim Rzeczypospolitej Dwóch Koron, współczesnego wydania Polsko-Litewskiej Wspólnoty, która przed pojawieniem się Wenedyku istniała tylko w kilku zwięzłych opisach. Pod moją opieką, RDK powoli rozwinęła się w satyrę, albo nawet parodię, Polski. I ten rozwój również wywarł wpływ na Wenedyk; był teraz ciągle żywiony tą świeżo przyswojoną kulturą, i razem z RDK, Wenedyk wchłonął elementy satyryczne.

Czasami uważałem, że reguły projektowania Wenedyku są zbyt ograniczone. Miewałem pomysły, które wydawały mi się fajne, ale zwyczajnie nie mogłem ich zastosować, gdyż nie pasowały do obrazu języka polskiego. Żeby im zaoszczędzić smutnego losu śmietnika, w 2004 roku rozpocząłem pracę nad drugim językiem, Šležan. W pewien sposób Šležan był powrotem do tego, co pierwotnie przeznaczyłem dla Slovaniku: bezwstydnym romanizującym językiem, pełnym i romańskich, i słowiańskich banałów. Wbrew pozorom, Šležan ma mało wspólnego z czeskim, ale powinien być raczej postrzegany jako ogólnie słowiańsko-romański język. Ponadto Šležan ma coś wspólnego z moimi pierwotnymi pomysłami Slovaniku: zamiast stać się pełnowartościowym językiem ze szczegółową gramatyką, słownikiem i tak dalej, jest niewiele więcej niż mechanizmem wyprowadzania słów z ludowej łaciny. Niezależnie od krótkiego opisu i kilku przykładowych tekstów, nie mam zamiaru kiedykolwiek rozbudować do czegoś większego.

Na koniec wprowadzenia, chciałbym wyrazić moją głęboką wdzięczność dla każdego, kto przez te lata wykazał zainteresowanie Wenedykiem, zadawał pytania, sugerował etcetera. Jakkolwiek, jest kilka osób, które chciałbym wyraźnie wymienić. Pierwszą jest Grzegorz Jagodziński, którego wybitne prace na temat slawistyki, a szczególnie polskiej fonologii historycznej, były dla mnie niezastąpionym źródłem, a który później zaoferał mi dużo wartościowych sugestii. Druga osoba, której pragnę podziękować, to Benct Philip Jonsson. Krótko po tym, jak zacząłem pracować nad Wenedykiem, Benct rozpoczął podobny słowiańsko-romański projekt o nazwie Slvanjek. Od samego początku byliśmy ciągle w bliskim kontakcie, wymienialiśmy myśli, koordynowaliśmy nasze dokonania i wzajemnie się inspirowaliśmy. Sądzę, że razem stworzyliśmy unikalny precendens w świecie języków sztucznych: dwóch ludzi pracujących razem nad dwoma pokrewnymi projektami. Chociaż nasze metody się różnią i mamy pełną kontrolę nad swoimi własnymi językami, ta współpraca była zawsze przyjemna i owocna; bez niej Wenedyk nigdy nie stałby się tym, czym jest teraz. I wreszcie Anna Renata Nowak z Polski, której miłość i przyjaźń były dla mnie ogromną inspiracją, podobnie jak źródłem wielu nowych słów wenedyckich.

Tak czy inaczej, wystarczy za wprowadzenie. Mam nadzieję, że spodoba wam się mój Wenedyk!

Jan van Steenbergen
Luty 2006