Pomysł na 'Dzieci Ognia', tom otwierający cykl, zrodził się w mojej głowie w klasie maturalnej (był to przy okazji świetny pretekst, by zamiast zakuwania do egzaminów, zająć się czymś innym, znacznie przyjemniejszym). W moim pierwotnym założeniu miało to być opowiadanie, i chociaż rosnąca ilość produkowanego tekstu sugerowała obszerniejszą formę literacką, nawet przez myśl mi nie przeszło, że powstanie z tego powieść, a w przyszłości cała trylogia.

Żeby dłużej nie owijać w bawełnę, streszczę krótko, o co chodzi w książce:

Akcja rozgrywa się w IX wieku na terenie Irlandii i dawnej Polski. Doman Polanin, wikiński niewolnik ze Słowiańszczyzny, drogą morską trafia na Zieloną Wyspę, gdzie na skutek korzystnego splotu okoliczności zostaje wybawiony przez irlandzką wojowniczkę Anyę i przyłącza się do odpierających najazd Wikingów Celtów pod dowództwem króla Leinster, Kevina. Jest to historia o zemście, przeznaczeniu, nieszczęśliwej miłości (i to niejednej!), wojnie oraz o tym, jak łatwo w zaślepieniu utracić to, co najcenniejsze.